sobota, 27 lipca 2013

LATO W OGRODZIE

Niech ta pora roku trwa wiecznie...... Jest cały czas gorąco, z czego ogromnie się cieszę bo taką pogodę kocham i już. Dla mnie zimy mogłoby nie być. Fakt ,że w godzinach popołudniowych najlepiej siedzieć w domu bo w takim ukropie nie można nic w ogrodzie robić, ale wczesnym rankiem lub wieczorem nie jest tak gorąco i praca wre:)))) Moje róże w tym roku wszystkie pięknie kwitną i cieszą moje oczy.












środa, 17 lipca 2013

Chroniczny brak czasu.....

Dawno nie pisałam nic związanego z budową. W przyszłym tygodniu zaczynamy rozkładać deski na podłodze. Tam gdzie nie można położyć legarów deski będą na klej. No zobaczymy jak to będzie. Nie wiem czy już wspominałam ale ogrzewanie już mam całkowicie skończone:). Teraz najwięcej czasu spędzam w ogrodzie. Wymurowałam schodki do końca i  stawiam nowe murki. Zdjęcia będą później. Cieszę się bardzo tą porą roku bo wszystko cudownie się rozrasta a róże kwitną wyjątkowo obficie. Latem zawsze szkoda mi gdzieś wyjeżdżać, bo zawsze mnie coś ominie w moim ogrodzie, to takie małe moje zboczenie. Tym razem moje dzieci mnie wręcz zmusiły do wyjazdy nad jezioro. Szybka decyzja , szybkie pakowanie , cudowna pogoda:)))) Pojechaliśmy do Brenna. Byłam tam pierwszy raz mimo tego, że nie jest to daleko od nas. Wybór był prosty, ponieważ właśnie tam był nasz starszy syn na kolonii i cierpiał ogromnie z powodów równie ogromnych. A to jedzenie niedobre , kwatery straszne, warunki katastrofa i nudy straszliwe. Odczekaliśmy z mężem dziesięć dni i jedziemy zobaczyć to na własne oczy. I zobaczyliśmy dziecko uśmiechnięte, wesołe, warunki - fakt nie był to domek pięciogwiazdkowy , ale przecież inne dzieci mieszkały w domkach takich samych. Wkurzyłam się na syna swojego i na siebie trochę też ,że go  rozpieściliśmy ,bo tylko wczasy z rodzicami , restauracyjki i drogie gadżety. A tu przyroda, koledzy , kolonijne miłości, kajaki , jezioro i brak rodziców w ogóle nie robią wrażenia. Dlatego właśnie wzięliśmy sobie z mężem i młodszym synem taki sam domek w jakim mieszkał nasz starszak-bez łazienki i bieżącej wody(co nas rozbawiało do łez. Oczywiście łazienka była w budynku głównym więc brudni nie chodziliśmy:)))))) I powiem wam, że było cudownie, spokój cisza, wszędzie sosnowy i fantastycznie pachnący las. Odwaliliśmy przy okazji parę lekcji wychowawczych tłumacząc naszemu młodzieńcowi ,że w dzisiejszych czasach młodzież zamyka się w domu z grami i komputerami a takie kolonie gdzie nie ma luksusów i dzieci są różne są wspaniałym doświadczeniem, przygoda, szansą na niezwykłe przyjaźnie i ,że jeszcze kiedyś zatęskni za tymi wspomnieniami. Bardzo się cieszyliśmy z tego wypadu i króciutkiego wypoczynku. Baterie naładowane:)))









wtorek, 9 lipca 2013

MÓJ PIES :)

Moja suczka dochodzi do zdrowia . Nareszcie!!!! Musieliśmy z nią jechać do specjalistycznej kliniki na ponowne czyszczenie tego ucha. Już po jednym dniu od ponownego zabiegu czuła się lepiej i ucho wróciło do normalnych rozmiarów. Poniżej dowody na to,że mój labrador czuje się lepiej:) I my też jesteśmy szczęśliwsi z tego powodu !!!!

Jedziemy właśnie do psiej kliniki:)

Tak wyglądało to ucho przed ściągnięciem szwów- od wewnątrz jest całe spuchnięte!!!

A tu już pies zdrowy i szczęśliwy:)podczas rodzinnej wycieczki do lasu.